Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, żyła sobie mała dziewczynka, którą ze względu na kolor jej pelerynki zwano Czerwonym Kapturkiem. Ale ponieważ jej mamusia prała tę pelerynkę w zwykłym proszku, kolory wyblakły. Dlatego obie udały się do pobliskiego sklepu odzieżowego, gdzie nabyły nową, śliczną, zieloną pelerynkę, gdyż właśnie była w promocyjnej cenie.
Pewnego dnia Zielony Kapturek wybrała się w nowym wdzianku przez las do Babci, by zanieść jej różne rzeczy. Za jednym z drzew czaił się Zły Wilk, który gdy tylko ujrzał dziewczynkę, wyskoczył na ścieżkę.
- Dokąd idziesz, czerwony Kapturku?! - wykrzyknął.
- Musisz mnie z kimś mylić, panie Wilku - rzekła dziewczynka. - Nie jestem Czerwonym, a Zielonym Kapturkiem. - Zaśmiała się cichutko.
- O, przepraszam cię bardzo - odparł Wilk i wycofał się w krzaki, gdzie rozmyślając nad całym zajściem czekał na czerwonego Kapturka. Ale że ta nie nadchodziła, bo przecież nadejść nie mogła, Wilk postanowił zjeść kolację w miejscowym barze. Niestety, było już po dwudziestej i bar był zamknięty. Wilk wrócił do lasu, gdzie szwendał się zgłodniały do rana, aż w końcu padł z wycieńczenia, do ostatniej chwili zastanawiając się, co też się stało z Czerwonym Kapturkiem.
Tymczasem Zielony Kapturek dotarła do domku Babci. Zapukała w drzwi.
- Kto tam? - dało się słyszeć ze środka.
- To ja, Babciu, Zielony Kapturek, twoja wnuczka.
- Wejdź, proszę.
Dziewczynka nacisnęła klamkę i otworzyła skrzypiące drzwi. Weszła do środka.
Podchodząc do fotela, na którym siedziała Babcia, zauważyła coś dziwnego w jej wyglądzie.
- Babciu, dlaczego masz takie wielkie oczy? - spytała.
- Patrz - rzekła Babcia wskazując palcem na telewizor. - Mówią, że Lepper przeszedł do drugiej tury wyborów! ;)